Ks. Jan Walenciej sdb w naszej parafii

W dniach 16-18 grudnia gościmy u nas ks. Jana Walencieja, salezjanina, który pracował u nas przed laty i wyjechał na misje do Samoa Zachodniego. Ksiądz Jan będzie głosił Słowo Boże podczas rekolekcji adwentowych.



Ks. Jan Walenciej pochodzi z miejscowości Sidra w diecezji białostockiej. Pierwszą profesję złożył 22 sierpnia 1980 roku. Wyświęcony został 26 maja 1987 roku. Pracuje na Samoa, na wyspie Alafua.

* * *
 
Z ks. Janem Walenciejem, salezjaninem i misjonarzem o zwyczajach na Samoa, problemach samoańskiej młodzieży.

Samoa leży od Polski w odległości ponad 20 tys. km. Kiedy Europejczyk dociera tam pierwszy raz, co odczuwa?

Ks. Jan Walenciej: Europejczyk, gdy przyjeżdża na Samoa, jest na pewno zachłyśnięty pięknem przyrody, a także zauroczony i ujęty życzliwością ludzi. Pierwszy kontakt z ludźmi jest odmienny od tego, który spotykamy na ulicach Łodzi czy Warszawy. Ludzie nie przechodzą koło siebie obojętni. Ktoś powie, że wynika to z niewielkiej liczby ludności i z tego, że ludzie znają się z widzenia. Fakt, na dwóch wyspach mieszka tylko około 180 tys. ludzi. Ale ta wzajemna życzliwość wynika nie tylko z tego. Tym, co mnie jeszcze ujęło, jest ich rodzinność. Dla nich rodzina jest największym zobowiązaniem. Na Samoa pracuje około 20% ludności. Ci, dla których zabrakło pracy, zajmują się domem. Rodzina jednak to nie tylko ojciec, matka i dzieci, ale także ciotki i wujkowie. Wszyscy dzielą się tak obowiązkami, aby nic nie zostało zaniedbane.

Dotyczy to także wykształcenia dzieci?

- Tak. Społeczeństwo samoańskie jest bardzo młode. W szkołach podstawowych uczą się prawie wszystkie dzieci. Niewielki procent pozostaje analfabetami. Szkoła średnia rozpoczyna się w trzynastym roku życia. Jednakże tylko pięćdziesiąt procent młodych idzie do szkoły średniej. Na uniwersytet idzie już tylko około pięć procent. Jest to spowodowane brakiem funduszy, a nie brakiem chęci zdobywania wiedzy. Szkoły na Samoa przypominają bazary. Nieliczne mają ściany. Są też oczywiście nieliczne szkoły prywatne, dla dzieci z zamożniejszych rodzin. Są w nich ściany, komputery, nauczyciele z zagranicy, piękne biblioteki. Niewielu jednak na nie stać.

Czy w takim razie młodzież wyjeżdża masowo z Samoa?

- Nikt nie może wyjechać bez wizy. Jest to spowodowane tym, że państwa ościenne nie byłyby w stanie przyjąć wyspiarzy. Na przykład, Nowa Zelandia regularnie co roku wydaje dwa tysiące wiz, podczas gdy podania o wizy składa około czterdziestu tysięcy Samoańczyków.

Czy są znaczące różnice między młodzieżą samoańską a europejską?


- Jedyną chyba dostrzegalną różnicą jest kolor skóry. Obecnie młodzież samoańską dotykają te same problemy, które są w Europie. Może nie są one na tak wielką skalę, ale i na Samoa są również narkotyki i alkohol. Nie oznacza to, że młodzież ma same problemy. Jest też muzyka, taniec, wpiała zabawa, dyskoteki. Myślę, że młodzież samoańska nie jest w tyle, jeśli chodzi o muzykę młodzieżową, która dociera głównie ze Stanów.

Zatrzymajmy się na problemach. Jak próbuje się je rozwiązywać?

- Przez długi czas urzędnicy, władze i wodzowie samoańscy nie dostrzegali problemów. Według nich, Samoa to kraj doskonały, przepiękny kulturowo, wolny od wielkich problemów świata. Dlatego też najróżniejsze światowe organizacje mogły przyjść z pomocą, dopiero wówczas, gdy władze przyznały się do istniejącego problemu. Na przykład gdy przyjechałem na Samoa, był istny horror samobójstw, szczególnie wśród młodzieży. Trwał on pięć lat. Sądzę, że Samoa, obok Japonii, była w czołówce tamtego regionu świata. Wówczas wiele charytatywnych organizacji próbowało organizować seminaria, różne prelekcje. Powoli zmieniała się świadomość ludzi.

A jak na to reagowała sama młodzież?

- Część młodzieży, podobnie jak dorośli, nie chciała widzieć problemu. Od zawsze dzieci, młodzież i kobiety nie mieli prawa głosu. Samobójców traktowano jako tych, którzy nie słuchają Boga i rodziców. Traktowano ich jako buntowników. Z czasem jednak zmieniono podejście. Zaczęto dostrzegać problemy młodych ludzi. Na przestrzeni sześciu lat krytyczna sytuacja z samobójstwami zmniejszyła się o czterdzieści procent. To niezwykły sukces.

Co wobec tego proponuje się młodym ludziom?


- W kościele, jeśli chodzi o duszpasterstwo młodzieżowe, organizujemy różne grupy tańca, grupy sportowe, chór. Przy każdej parafii jest co najmniej kilka grup siatkówki, rugby, piłki nożnej. Diecezja organizuje różne festiwale dla młodych. Także państwo urządza dwa wielkie festiwale, w których młodzież odgrywa zasadniczą rolę. Są to imprezy kulturalno-sportowe, w których wszyscy biorą udział, poczynając od dzieci, aż po osoby starsze. Uważam, że teraz współpraca państwa i Kościoła jest bardzo dobra.

A w jakim wieku zawiera się na Samoa małżeństwa?

- Rodziny zakłada się zazwyczaj, mając trzydzieści lat. Jednakże do sakramentu małżeństwa przystępują często osoby, które mają już dzieci. W momencie, gdy widać, że kobieta i mężczyzna mają się ku sobie, uznaje się ich jako narzeczonych. Jest to samoański zwyczaj. Natomiast gdy pojawiają się dzieci, rodzina uznaje ich za małżonków. Dostają mały domek na uboczu gospodarstwa i funkcjonują jako rodzina. Państwo nie wymaga jednak od nich legalizacji związku. Podobnie Kościół niczego nie narzuca. Do sakramentu małżeństwa przystępują tylko osoby, które czują się na to gotowe.

Kobieta w takim związku ma takie same prawa jak mężczyzna?


- Według tradycji kobieta, która dopiero weszła do domu męża, staje się służącą. Oznacza to, że zajmuje się najtrudniejszą pracą, taką jak pranie, gotowanie, sprzątanie, praca na polu. Nie ma prawa głosu, za to ma dużo obowiązków. W momencie, gdy oboje przetrwają próbę, następuje legalizacja ich związku.

A co Samoańczycy jedzą?


- Kuchnia samoańska jest bardzo prosta. Zazwyczaj w dużym kotle gotuje się potrawę, której podstawą są banany. Niemalże do wszystkich posiłków używa się mleczka kokosowego. W zależności od finansowych możliwości mogą być ryby, mięso. Większość ludzi jednak tylko raz w tygodniu gotuje posiłki mięsne. Mięsa się nie przyprawia. Można powiedzieć, że tak jak się zwierzę utłukło, tak się je gotuje. Na stole stoi ewentualnie sól i pieprz. Na dodatek Samoańczycy nie lubią łączyć mięsa z warzywami. Owoce i warzywa to stały składnik diety ubogich. Jeżeli jest możliwość ugotowania mięsa, podaje się je bez warzyw.

Czy to prawda, że dzieci samoańskie są bardzo ładne?

- Tak, to prawda. Na dodatek wśród młodzieży nie ma problemów z anoreksją czy bulimią. Dziewczyny nie muszą specjalnie dbać o linię. Jedynie Samoanki, które wyjeżdżają za granicę, mają problemy z nadwagą. Dzieje się to zazwyczaj dlatego, że przestają pracować i się ruszać, a zaczynają dużo jeść.

Przejdźmy na płaszczyznę religijną. Każdy kraj ma swoją specyfikę. Jak na przykład wygląda msza św. na Samoa?

- Samoańczycy lubią śpiewać, tańczyć i przemawiać. Naturalnie ich kultura jest włączona do liturgii. Są długie procesje na wejście: procesja z Pismem Świętym, procesja z darami, śpiew po Komunii, taniec liturgiczny. Najprostsza msza św. trwa zazwyczaj dwie godziny. Bywają oczywiście dłuższe. Ja mówię kazanie nie dłużej niż dziesięć minut, natomiast kapłani samoańscy zazwyczaj pełną godzinę.

Dużo osób przystępuje do Komunii Świętej?

- Samoa jest krajem chrześcijańskim, ale katolicy to tylko trzydzieści procent. Niemalże każdy przystępuje do Komunii Świętej. Na początku Eucharystii jest akt pokuty. Naturalnie jest świadomość spowiedzi. Jest nawet grupa ludzi świeckich, czcicieli Miłosierdzia Bożego, którzy lansują spowiedź indywidualną. My staramy się dać możliwość wyspowiadania się wszystkim wiernym przynajmniej trzy razy w roku. Jest spowiedź Wielkanocna, Bożego Narodzenia i spowiedź dla dzieci przystępujących do Pierwszej Komunii Świętej. Co więcej, w każdy pierwszy piątek miesiąca jest możliwość spowiedzi osobistej przed każdą mszą. Jednakże - przyznaję szczerze - niewiele osób z tego sakramentu korzysta.

Co z praktyki Kościoła na Samoa przeniósłby Ksiądz do Polski?

- Chciałbym ożywić Kościół w Polsce. W mojej parafii jest siedemdziesięciu lektorów świeckich. Byłoby wspaniale, gdyby także ludzie w Polsce nie bali się czytać i śpiewać w kościele. Pragnąłbym jeszcze, żeby wierni wzięli odpowiedzialność za życie parafialne. Marzę, by stało się ono częścią ich życia.



źródło: bosko.pl
zdjęcia: www.misje.salezjanie.pl

Komentarze

Prześlij komentarz

Różaniec do granic Nieba / 01 - 08.11.2020 / godz. 20.00

Nie poddawajmy się w najmniejszym stopniu, pokutujmy więcej, módlmy się wytrwale. Niech dobry Bóg Ojciec nas przygarnia czule i obejmuje swoim Miłosierdziem.